Był początek pandemii. Joanna Szeler razem ze swoimi dwoma psami husky utknęła w Laponii. Jej pobyt przedłużył się do dziś. Z dala od ludzi i zgiełku wielkiego miasta mieszka w swojej przyczepie kempingowej i nie spieszy jej się wracać do Polski. — W Warszawie człowiek nigdy nie jest tak naprawdę sam — mówi w rozmowie z WP kobieta i wyjaśnia, czym zaskarbiła sobie życzliwość Finów.