Od zawsze najlepiej czułam się w portkach. Sytuacja życiowa zmusiła mnie do tego, by być czasem trochę facetem – i radzić sobie w każdej sytuacji. Często nie tęsknię za babskimi przywilejami i nawet stwierdzam, że “w roli faceta” czuję się nie najgorzej. Ale kiedy dostaję takie paczki jak ta, i muszę rozszarpać je już na placu zabaw by zobaczyć co jest w środku bo zżera mnie ciekawość wiem, że zachowuję się jak najprawdziwsza baba. Gash!
Bell Hypoallergenic – co to takiego?
Markę Bell znam od dawna. Choć nie miałam styczności z ich produktami. Zwykle raczej dość sceptycznie podchodzę do wszelkiego rodzaju nowości, jednakże tym razem usłyszałam wcześniej tyle pozytywów od zaprzyjaźnionych blogerek, że trudno było odmówić współpracy.
Szybko okazało się, że chodzi o serię Bell Hypoallergenic! I teraz przyznaję bez bicia, że od razu zapytałam Wujka Google co to takiego. Bo o tej serii akurat nie słyszałam wcale. W odpowiedzi otrzymałam, że to kompleksowa linia kosmetyków hypoalergicznych do makijażu – brzmi dobrze – pomyślałam. A, że właśnie stałam przed wyborem nowego tuszu do rzęs i pomadki postanowiłam, że sprawdzę, czy wysławiana wszem i wobec marka Bell zasłużyła sobie na miano tej, która serwuje nam kosmetyczne najlepszości.
Paczkę rozszarpałam już na placu zabaw
Wracając do domu. Nie była super ciężka, mogłam ją tak donieść bez najmniejszego problemu, ale byłam tak ciekawa jej zawartości, że nie wytrzymałam. Najwyraźniej nie tylko ja jestem taką kosmetyczną sroką, bo inne mamuśki z placu też zebrały się wokół mnie, by poznać zawartość paczki.
A tam.. o raju.. co ja tam znalazłam. Same skarby. Pierdyliard wszystkiego dosłownie. Był i mój wymarzony tusz. I coś do ust było, i cienie, i kredki i pudry i.. a dobra.. w sumie, to same zobaczcie jak się przedstawiała zawartość kartonika, który wywołał takie poruszenie:
Zaświeciły się oczka, co?
I powiem Wam, że choć nie przetestowałam jeszcze wszystkiego, to wszystkie produkty do ust i oczu to petarda totalna. Przyznam się, że ostatnio mam mało czasu na sen. Analizuję wszystko, piszę scenariusze na zajęcia z dzieciakami. Przez co zdarza mi się zapomnieć o zmyciu makijażu. Gdy używałam innego tuszu, rano tak szczypały mnie oczy, że nie mogłam ich otworzyć. Z tym nie ma takiego problemu.
Oczywiście nie zachęcam Was do testowania go w ten sposób – makijaż ZAWSZE, przed spaniem, należy zmyć Jednak informuję, że są to produkty dobrej jakości.
Pomadki za to dają intensywny, trwały kolor, który “zjada się” nawet przez kilkanaście godzin. Ja jestem zachwycona. A przede mną jeszcze testy innych produktów z tej serii.
I Wy też, będziecie mogły przetestować co nieco
Bo mam dla Was trzy, ekstra zestawy z kosmetykami Bell Hypoallerenic. Ale konkurs pojawi się na facebooku. Jeszcze dziś wieczorem, albo jutro, późnym popołudniem. Zapraszam więc do polubienia profili o, tutaj –> KLIK, byście niczego nie przegapiły.
A Wy, moje drogie… lubicie testować nowości kosmetyczne, czy raczej macie swoje ulubione kosmetyki, z których korzystacie absolutnie zawsze? Ja mam swoich ulubieńców, ale jeśli jakiś produkt ma naprawdę dobre opinie, to zawsze chętnie po niego sięgam.
Artykuł Bell HYPOAllergenic – wszystko czego potrzebuje kobieta, od A do Z pochodzi z serwisu Zawód Kobieta.
źródło: http://zawodkobieta.pl/2018/07/bell-hypoallergenic-recenzja/